KEY WEST - TU KOŃCZĄ SIĘ KONTYNENTALNE STANY
Tytuł tego posta nie jest ani trochę przesadzony. Key West jest miastem położonym najdalej na południe w kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych. Bliżej stąd do kubańskiej Hawany aniżeli do Miami! To przedsionek Karaibów, zgoła odmienny od innych amerykańskich metropolii, żyjący całkowicie innym rytmem i nieliczący pędzącego czasu. Dzisiaj zapraszamy więc na bardzo "leniwy" post w południowym stylu. Post o smaku zimnego, gaszącego pragnienie mleka kokosowego, a jednocześnie rozpalony słońcem do granic możliwości. Witajcie w Key West :)
Już dojazd jest sam w sobie wielką atrakcją! Podróż z Miami zajmuje kilka godzin, bowiem oba miasta dzieli około 250 kilometrów. Jednakże można tę drogę pokonać i w pół dnia, zatrzymując się co chwila, gdyż widoki z okien samochodu wynagrodzą każdą minutę spędzoną w fotelu. Wybierając się do Key West (drogą lądową) minąć trzeba cały archipelag Florida Keys, a zrobić można to jedynie dzięki U.S. Route 1, łączącej poszczególne wysepki ze sobą mostami oraz groblami. Co jakiś czas zauważyć można też ślady upiornej konstrukcji, która gdzieniegdzie wystaje z wody. To pozostałości linii kolejowej Overseas Railway, nieużywanej od 1935 roku.
Po przybyciu do Key West trudno oprzeć się wrażeniu, że znajdujemy się jakby w innym wymiarze. Gdzie podziała się ta amerykańska wielkomiejskość? Tutaj z pewnością jej nie znajdziecie, ale to dobrze, bo Key West mentalnie zbliżony jest bardziej do Nowego Orleanu, a nie do na przykład Bostonu, Nowego Jorku czy Chicago. Tutaj czuć luz, a nie ukradkiem rzucane spojrzenia na zegarek. Trudno się temu dziwić, gdyż około 150 kilometrów na południe znajduje się już Kuba. Symboliczny Southernmost Point w postaci kolorowej boi odnajdziemy w zbiegu Whitehead i South Street. De facto najdalej na południe wysunięty kraniec kontynentalnych Stanów Zjednoczonych mieści się jednak około kilometr dalej, na terenie bazy marynarki USA, zamkniętej dla osób postronnych. Bliskość Kuby wykorzystywana jest również przez śmiałków chcących przepłynąć wpław Cieśninę Florydzką. Mimo wielu prób dopiero w 2013 roku udało się to zrobić bez klatki zabezpieczającej przed rekinami. Dokonała tego 64-letnia Amerykanka Diana Nyad, a wyczyn ten zajął jej 53 godziny. Co ciekawe, podejmowała ona tę próbę już po raz piąty.
Symboliczna fotka przy boi "strzelona", zatem możemy ruszyć w głąb miasta. I tu wypada choć wspomnieć o paru faktach z jego historii. Zostało założone w 1829 roku, co czyni je najstarszym na południu Florydy. Co więcej, 61 lat później było ono najbogatsze w całym stanie! Rdzenni mieszkańcy ochrzczeni zostali terminem "Conch", który sięga roku 1646 i powstania bahamskiej kolonii. Inną ciekawostką jest z kolei fakt, iż Key West przez tydzień był niepodległy! Stało się to 1982 roku po zablokowaniu U.S. Route 1. Miasto ogłosiło się Republiką Conchów (Conch Republic) z własną flagą i wizami. Niepodległość trwała jednak zaledwie 7 dni, ale rok rocznie obchodzi się święto Republiki 20 kwietnia.
Key West nie jest zbyt dużym miastem, dzięki czemu spokojnie można do wszystkich najważniejszych atrakcji dotrzeć na piechotę. Za oficjalne centrum uznawane jest Mallory Square. Kiedyś okrętowano tu pasażerów udających się na Kubę, a dzisiaj zawijają w to miejsce setki wycieczkowców z najróżniejszych stron. Swoje imię plac zawdzięcza Stephenowi Mallory'emu - ministrowi marynarki Konfederatów z 1861 roku. To także doskonała lokalizacja do podziwiania zachodów słońca. Warto również zwrócić uwagę na budynek First National Bank Building - najstarszą handlową budowlę w Key West. Jeśli rozpoczniecie wycieczkę po mieście właśnie na Mallory Square, to obojętnie w którą ulicę wejdziecie dalej, od razu "potykać" będziecie się o kolejne atrakcje. Do wyboru są 3: Front Street, Whitehead Street oraz Duval Street. Wybierając tę drugą, po chwili bez problemu traficie przed ponoć najpiękniejszy dom na całej wyspie - Dom Audubona. Co ciekawe, ten słynny, urodzony na Haiti ornitolog nigdy nie mieszkał w tym domu. Przebywał w Key West bardzo krótko w 1832 roku. Rezydencja należała natomiast do kapitana Johna Geigera, którego potomkowie stacjonowali tu aż do końca lat 50-tych XX wieku. Trzykondygnacyjny dom otoczony jest sporych rozmiarów tropikalnym ogrodem. Wstęp: 15$ (bilet normalny), 10$ (bilet studencki), 5$ (bilet ulgowy). Następnie warto zagłębić się w Duval Street, czyli jak wszyscy podkreślają zgodnym chórem, główną ulicę Key West. Jeszcze w latach 20-tych ubiegłego stulecia trakt ten nie posiadał asfaltu, można rzec, że był najzwyczajniej w świecie klepiskiem. Ostatnią rzeczą, którą można o niej powiedzieć, to że była ona bezpieczna. Szemrane wytwórnie kubańskich cygar, tanie hotele i bary - to Duval Street z tamtego okresu. Dzisiaj, na ulicy noszącej imię pierwszego gubernatora Florydy, jest już zupełnie inaczej. Szukając wzmianek o słynnych osobistościach zamieszkujących Key West warto udać się do "Sloppy Joe's" - baru, w którym Ernest Hemingway poznał swoją trzecią żonę - Marthę Gellhorn.
Właśnie przy Erneście Hemingway'u trzeba się na moment zatrzymać, bo to ważna postać w kontekście Key West. Pisarz spędził tu aż 12 lat swojego życia, z czego 8 w domu przy Whitehead Street 907. Tutaj powstały między innymi takie powieści jak: "Śniegi Kilimandżaro", "Śmierć po południu" czy "Zielone wzgórza Afryki". Rezydencja stoi na działce o powierzchni około 4000 m², pośrodku figowców, palm daktylowych oraz sabali. Hemingway mieszkał tu od 1931 roku ze swoją żoną Pauline Pfeiffer. Wstęp: 16$ (bilet normalny), 6$ (bilet ulgowy). Tuż obok domu pisarza stoi stara latarnia morska. Początkowo liczyła zaledwie 18 metrów wysokości, jednak z czasem podwyższoną ją do 28 metrów. Pierwszy raz światła rozbłysły w niej w 1848 roku. Na szczyt budowli prowadzi 88 krętych, spiralnych schodów. Latarnia pełniła funkcję nawigacyjną przez 121 lat, do roku 1969. Wstęp: 17$ (bilet normalny), 12$ (bilet studencki i senioralny), 8$ (bilet ulgowy).
Key West to miejsce, które odwiedziliśmy podczas naszej pierwszej podróży na Florydę. Niestety w 2017 roku musiało ono stawić czoła wielkiej sile natury jaką był słynny już huragan Irma. Przez pewien okres czasu cały archipelag Florida Keys był odcięty od świata. "Południe" zakasało jednak rękawy i w miarę szybko wstało z kolan, ponownie mogąc otworzyć swoje ramiona przed chętnymi do jego odwiedzenia. Niestety prędzej czy później mieszkańcy będą, mimo wszystko, niepewnie spoglądać na mapy pogodowe i przygotowywać się na nadejście kolejnego żywiołu.
Do zobaczenia!
Do zobaczenia!
Z tego co widać to warto tam pojechać. Gratulujemy relacji :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo i jednocześnie polecamy serdecznie :) zdecydowanie warto wybrać się w te strony, oczywiście jak sytuacja na to pozwoli ;)
UsuńWycieczka do USA to było moje marzenie. Kilka lat odkładałam na to by wyjechać na miesiąc do Stanów Zjednoczonych. Na szczęście się udało i wyciągnęłam z wyjazdu najwięcej jak się dało. Co najistotniejsze sama zorganizowałam wyjazd. Zawsze szukałam porad na blogach, u Ciebie, na https://sanfrancisco.pl/ i innych. Udało się wszystko super zrealizować.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w kolejnych wyprawach! :)
Usuń